W 2001 roku kiedy wyszłam za mąż,kupiłam sobie wymarzony owerlok no i oczywiście nigdy nie opuściłam mojego Łucznika,którego dostałam od rodziców mając 16 lat
Mój mały świat gdzie zaszywam się w wolnym czasie to poddasze na,którym mam wszystko co potrzeba do domowej skromnej twórczości.
Fajnie to sobie teraz urządziłaś.
OdpowiedzUsuńNo i... posprzątane!!! :D:D
muszę przyznać, że pomysł na nazwę miałaś super! W życiu bym na to nie wpadła! ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci zdolności do szycia :)
Wow piękna pracownia!! Ile miejsca, jaka jasna - zazdroszczę :) I maszyny także niczego sobie :) Szczęściara!
OdpowiedzUsuńoj zazdroszczę własnej pracowni, gdzie swoje stałe miejsce ma maszyna, gdzie mogą leżeć sterty modowych pism, a w koszu lub na półce cudne tkaniny, dziesiątki kolorów nitek, guziczków...
OdpowiedzUsuńmarzy mi się takie własne miejsce...
I stół do krojenia! Jakie to wspaniałe, że masz takie miejsce, to wyjaśnia dlaczego tyle szyjesz:)
OdpowiedzUsuńŚwietny ten Twój świat, ja nie szyję więc zazdroszczę talentu...będę podpatrywać...pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńPracownia wygląda naprawdę profesjonalnie: i jeszcze zlokalizowana na poddaszu - zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuń